Rozbiórki wozu część dalsza. Tym razem zająłem się demontażem przedniej części Wartburga: silnika, całego osprzętu, błotników, nadkoli… Samochód coraz mniej przypomina limuzynę z Eisenach. Prace idą powoli, gdyż na każdym niemal kroku napotykam się na ślady ingerencji w oryginalną strukturę wozu, jakiej dopuścili się poprzedni właściciele wozu. Niestety, oględnie mówiąc, zwykle niefachową, z którą ciężko jest walczyć.
Za oknem ciemno i zimno, ale mi jesień nie straszna, bo w garażu mam wspaniały piec! Daje sporo ciepła, obudowany jest kafelkami i cegłą szamotową, a na sezon potrzebuje nie więcej niż dwa worki drobnego węgla. Gdy na zewnątrz temperatura spada do zera, w moim warsztaciku mogę mieć nawet i 15 stopni. To w zupełności wystarczy. Do pełni szczęścia przydałby się tylko nieco większy metraż, ale i tak nie ma co narzekać.
Odkręciłem pokrywę i zabrałem się za demontaż silnika i całego osprzętu. Budowa Wartburga, tak samo jak Syreny (oraz PF126p), ma ten niesamowity plus, że umożliwia samodzielne wyjęcie silnika bez użycia wyciągarki, czy nawet drugiej osoby do pomocy. Wystarczy tylko wymontować pas przedni, a uprzednio cały osprzęt – układ chłodzenia, gaźnik, rozrusznik, instalację elektryczną. Następnie odkręcić śruby mocujące skrzynię biegów i dwie poduszki silnika. Warto też wyjąć prądnicę (alternator). Zawsze to kilka kilogramów mniej.
Niestety, wszędzie widać „patenty” poprzednich właścicieli. Instalacja elektryczna jest jedną wielką pajęczyną przewodów, często nie do końca wiadomo, jakiego przeznaczenia. Tu przedni reflektor.
I ciąg dalszy problemów z odkręceniem śrub. Odnoszę wrażenie, że osoba, która x-lat temu składała ten wóz specjalnie dobrała śruby tak, aby już nikt ich nie odkręcił. Dało się to szczególnie zauważyć w przypadku mocowania zderzaka. Tu był „jako taki” dostęp do nakrętki, ale do łba śruby już żaden. Obrazu rozpaczy dopełniała wszechobecna korozja. W ruch poszła szlifierka… ale dopiero po odkręceniu błotnika i uzyskania lepszego dostępu. Tu nawet grzanie śrub nie mogło pomóc…
I kolejny smaczek… podkładkę gumową zastąpiło 5 podkładek stalowych. Zadanie dla archeologa – oceniając stan zachowania tego rdzawego spieku, proszę określić okres, w którym dokonano tej naprawy.
Silnik gotowy do wyjęcia. Przy tej operacji należy uważać, aby nie uszkodzić sobie kręgosłupa… Kilkadziesiąt kilogramów żelastwa może narobić poważnych szkód.
I gotowe.
Komora silnika jest opróżniona z całego osprzętu. Można przystąpić od demontażu błotników i nadkoli.
Taka ciekawostka: lampka oświetlenia komory silnika, umieszczona z lewej strony, tuż obok gaźnika. Ma ciekawą cylindryczną konstrukcję. Po wstępnym oczyszczeniu widać, że oryginalnie była „w żółtym ocynku”. Trochę pracy i za jakiś czas będzie znów taka sama.
Błotnik prawy odkręcony.
Teraz błotnik lewy. Było trochę pracy z zardzewiałymi śrubami, ale dałem radę. Przy okazji widać, jak zachowuje się po latach antykorozyjne zabezpieczenie podwozia za pomocą biteksu, czy innego mazidła na bazie asfaltu. Powłoka jest całkowicie wysuszona i popękana, odsłaniając blachę i stwarzając dogodny dostęp do wilgoci. Nie spełnia w żadnym stopniu swojego zadania. Wszystko łuszczy się i sypie niczym łupież. Kolor nawet jest podobny…
Chłopakom interes coś nie szedł…
Nie ma błotników, zdjęte są także nadkola, zderzak i pas dolny. Wszystkie blachy, za wyjątkiem błotnika prawego, są zachowane w bardzo przyzwoitym stanie, mają tylko powierzchowną korozję i jak najbardziej nadają się do ponownego montażu. W podobnym stanie jest przednia część nadwozia. Poza kilkoma ubytkami nie ma większych dziur i remont blacharski powinien zakończyć się na wstawieniu kilku łatek. I co bardzo cieszy – uda się uratować chromowany zderzak! Zmatowiały chrom uda się wyczyścić papierem ściernym 2000 i pastą polerską. Robiłem próbę i wypadła pozytywnie. To dobra wiadomość. Chromowanie części, zwłaszcza tak dużych rozmiarów jak zderzak, jest najdroższą pozycją remontu starego grata…
W najbliższych planach mam demontaż osprzętu tablicy rozdzielczej, szyby przedniej i tylnej oraz podsufitki. Wszystkie części staram się układać tematycznie i dokładnie opisywać.
Powoli zaczyna się jednak kończyć miejsce na części z rozbiórki.
Jedna uwaga do wpisu “Remont Wartburga 312/1 cz. II”