68 rocznica uruchomienia produkcji w FSO

Listopad jest bez wątpienia najbrzydszym miesiącem roku. Jest szaro, buro i ponuro. A po listopadzie jest jeszcze gorzej…  Jednak sezon wetrański jeszcze się nie skończył. Wczorajszego dnia udałem się na ul. Jagiellońską w Warszawie, by po raz kolejny „uczestniczyć” w obchodach kolejnej rocznicy uruchomienia produkcji w żerańskiej FSO. W tym roku od chwili zmontowania (bo jeszcze nie wyprodukowania) pierwszej Warszawy M20 mineło już całe 68 lat.

Tym razem znów mam najprawdziwszy wóz z FSO w postaci… poloneza caro, więc z całą powagą mogę wjechać na teren parkingu przed dawną fabryką. Po drodze zabieram jeszcze kolegę Semka wraz z synem Mieszkiem, opuszczamy Wołomin i trasą S8 jedziemy przed siebie

I po dłuższej chwili jesteśmy na miejscu. Wjeżdżamy nieco od tyłu i znajdujemy wolne miejse. Mimo, że jest dopiero g. 14.00, od kórej spotkanie oficjalnie się rozpoczyna, tak wolnych miejsc postojowych jest już jak na lekarstwo.

Na miejscu spotykam jeszcze kilka braci bliźniaków mojego poloneza

i taki widok „ogólny”

Przed bramągłówną tłoczy się istny tłum. Część osób chce posłuchać wykładu o historii fabryki autorstwa dawnego dyrektora FSO, inż. Pietrzaka, część czeka na zwiedzanie wystawy, reszta zaś liczy na selfie z Adamem Klimkiem.

Ja tradycyjnie przeszedłem się po prarkingu, oglądając przybyłe pojazdy. Nie będzie przesadą, gdy stwierdzę, że pod bramą dawnej FSO staneło kilkaset samochodów, które w większości opuściły mury tego obiektu. To dość wzruszająca chwila, gdy pomiędzy całym mrowiem polonezów pojawiają się i wiekowe Warszawy, nieco modsze duże fiaty, a zwłaszcza egzemplarz na zamojskich numerach, który był moim zdecydowanym faworytem

poprzez pierwsze polonezy

i szereg modeli caro z lat 90tych

kończąc na modelach Daewoo, szczególnie niemal całkowicie zapomniane espero, do którego mam szczególny sentyment. Moi rodzice kupili taki wóz w 1998 r. i wiernie służył nam przez niemal 12 lat. Na nim też stawiałem swe pierwsze motoryzacyjne kroki.

Poza pojazdami zachowanymi w „oryginale” były też liczne przeróbki. Jak choćby bardzo estetyczny polonez vel. Volvo 945

oryginalny camper w stylu „wakacje z duchami”…

czy takie… coś

Oczywiście pojawiły się też inne samochody zabytkowe

Był również polonez red. MotoBiedy, który niedawno przejechał niemal pół Europy, docierając do Turcji. Też tak bym chciał…


Z roku na rok coraz  młodsze wozy stają się klasykami. Tym razem pora na… Fiata cinqecento. Tak, najstarsze egzemplarze mają już prawie 30 lat! To taki trabant naszych czasów – niedoszłego następcę malucha można kupić za kilkaset złotych i to od pierwszego właściciela. Myślę, że warto się pospieszyć, bo ceny tych wozów za kilka lat ostro poszybują w górę.

A jeżeli ktoś miał chęć i możliwości mógł stać się właścicielem  takiego zmęczonego „Akwarium”

albo i prawdziwego zabytku. Moskwicz 407? Bardzo proszę! Jednak 8.000 zł za taki wóz i to do kompleksowej renowacji to chyba nieco za wiele…

Mimo tylu pojazdów, które, sądząc po tablicach rejestracyjnych, przybyły z całego niemal kraju, atmosfera spotkania jest bardzo przygnębiająca. Zupełnie jak na stypie. Co tu dużo mówić, Czesi mają swoją Skodę, Rumuni Dacię, a My… Tak, to oklepane stwierdzenie, ale naprawde przykrym jest, że władze spółki, która przecież cały czas istnieje, mają gdzieś użytkowników produktów, które spółka ta niegdyś wytworzyła. A na parkingu  pomiedzy wiekowymi pojazdami z FSO  parkują też wspólczesne wozy, osób, które majac coś do załatwienia w pobliżu…

Ale to przecież nie wina organizatorów, że czegoś nie dopilnowali. Jestem przekonany, że gdyby się „dało”, nasze spotkanie odbyłoby się i za murami fabryki. A jeżeli nie, to z pewnością  istniałaby możliwość, aby parking odpwiednio zabezpieczyć, aby choć raz w roku mogły tu parkować wyłącznie wozy z FSO. Być może gdzie indziej spadkobierca fabryki o takiej historii zatroszczyłaby się o swoje dziedzictwo, a władze samorządowe wydatnieby w tym dopomogły. Gdziekolwiek indziej, jednak nie w Warszawie. Wszak tu najlepiej cały teren zaorać, jak kilka lat temu dawny tor doświadczalny i wybudować nowiutkie osiedle, z którego co rano wyjedzie sznur aut, wiozących swych ambitnych właścicieli do korporacyjnych stanowisk…

 

 

3 uwagi do wpisu “68 rocznica uruchomienia produkcji w FSO

  1. Ej ale po co w kapitaliźmie nam komuna? Słaby robili produkt, inwestor okazał się oszustem to padło. Trzeba pisać nową kartę. Nie wiem czemu np nie mogliby zorganizowac produkcji amortyzatorów albo czegokolwiek ale pewnie z zadużym hukiem spadli po Daewoo…skoro nawet GM nie wykupiło tej części spółki.
    Zaorali by już to dawno gdyby obecne FSO i tych kilku dyrektorów co tam siedzi nie miało kasy z wynajmu. To czego nie da się wynająć wyburzają, żeby nie płacić podatku od zabudowań ale ogólnie wejdżcie sobie na ich stronę, możecie wynająć sobie halę albo kupić działkę z wyprzedaży np w Pułtusku. Zarządzanie bankrutem ma się dobrze. Akcjonariusze mają wbrew pozorom smaczny torcik do podziału, a jak to wygląda… no coż, tereny fabryki „grały” Karbalę w jednych z filmów..

    Polubienie

  2. Przepraszam, żeby nie powielać komunałów to poszperałem więcej i okazje się że:
    produkują plastiki w Elblągu, metalizują reflektory i składają wiązki elektryczne w Ełku, pasu bezpieczeństwa i spręzyny w Pułtusku ( o ile ta działka do sprzedazy to nie ta właśnie fabryka). W samej Warszawie działają: firma cateringowo hotelowa zarządzająca ośrodkami w Annopolu i Mrągowie, dwa serwisy samochodów osobowych i dostawczych i firma wtryskujaca tworzywa sztuczne. Czyli jednak coś tam się ostało…

    Polubienie

Dodaj komentarz