Dzień z motorowerem: Plener Muzealny w Kobyłce

Co zrobić z odziedziczonym po babci domem wraz ze sporą działką w centrum podwarszawskiej Kobyłki? Możliwości jest wiele. Można dom rozjechać buldożerem i wybudować nowy. Stary można gruntownie wyremontować, albo wynająć na kwatery pracownicze… Można wreszcie wszystko w cholerę sprzedać i kupić nowiutkiego SUVa i pokazać wszystkim wokoło, że wreszcie odniosło się w życiu sukces. Można też założyć… muzeum. Tak też postąpił Jacek Brzozowski, którego znam od lat. W minioną sobotę w powołanym przez Niego Muzeum Motoryzacji i Techniki  w Kobyłce odbył się Plener Muzealny, który w istocie inauguruje działalność tej placówki.

Siedziba Muzeum Motoryzacji i Techniki mieści się w typowym dla Kobyłki budynku, wzniesionym tuż po II Wojnie Światowej. Całe „założenie” – a wiec dom mieszkalny wraz z ogrodem i sadem zachował w zasadzie swój pierwotny kształt typowej zabudowy podwarszawskiej miejscowości z lat 60 tych, czy 70tych minionego wieku. To swoisty skansen, który odchodzi w niepamięć, zastępowany nowobogackimi budynkami z suporexu i kostką bauma oraz coraz liczniejszą w okolicy zabudową szeregową.

Także wnętrze budynku zachowało oryginalne wyposażenie sprzed 30-40 lat.

Budynek w ostatnim czasie przeszedł gruntowny remont i do zwiedzania udostępnione są dwa pomieszczenia, gdzie obok oryginalnego wyposażenia znalazły się zabytki całkiem niedawnej techniki. Inne pomieszczenia cały czas są w remoncie…

Jest też niezbędny sprzęt gaśniczy!

Jednak największą atrakcją Muzeum jest jedna z największych w okolicy (a może i kraju) kolekcja polskich motorowerów. Bracia Brzozowscy od 17 lat zbierają te być może niepoważne pojazdy, gromadząc już chyba wszystkie modele, które w okresie powojennym wytworzył nasz przemysł motoryzacyjny. Kolekcja ta stała się główną atrakcją sobotniego Pleneru Muzealnego. Wystawę poprzedziły długie przygotowania…

Swe zabytkowe pojazdy zaprezentowali także inni lokalni kolekcjonerzy, w tym i ja. Postanowiłem przygotować dioramę turystyczną, czyli Wartburga 353 z polską przyczepą campingową marki Niewiadów N126 E.

Wakacyjny klimat udzielił się wszystkim!

I w sobotnie popołudnie Muzeum Motoryzacji i Techniki w Kobyłce po raz pierwszy otworzyło swe podwoje

Zobaczyć można było i perfekcyjnie zachowaną Syreną 105L z końca produkcji,

Tarpana po kompleksowej odbudowie,

moją MZ TS 150 oraz CZ 350, należącą do Pawła, właściciela powyższej Syreny

i Osę Maćka

Można było zgasić pragnienie oranżadą

a przede wszystkim zobaczyć całą gamę motorowerów z Bydgoszcz: te starsze…

… i młodsze,

w tym chyba najciekawszego i zdecydowanie najmniej znanego Komara Sport

a także ostatni  polski motorower Dantom z 1998 r., który, co było do przewidzenia, wcale nie okazał się przebojem i powstało zaledwie około 300 egzemplarzy. Jacek wygłosił o nim ciekawy wykład, wieńcząc go udanym uruchomieniem silnika. Kto wie, może za 50 lat kolekcjonerzy będą się o zachowane egzemplarze zabijać ?

Kolejną atrakcją imprezy była polska kosiarka do trawy marki WUKO, napędzana silnikiem… motocykla WSK M06, o pojemności 123 ccm. Do dnia dzisiejszego nie zachowało się o niej zbyt wiele informacji, ale powiedzieć można z pewnością, że ma około 50 lat, a została wyprodukowana gdzieś na przełomie lat 60tych i 70tych minionego wieku.

Jednak największe zainteresowanie wzbudziło jej uruchamianie i pokaz jej sprawności. Na początek tankowanie…

Teraz, niczym w silniki zaburtowym, nawijamy sznurek na starter i energicznie ciągniemy… Silnik zaskakuje za pierwszym razem!

A teraz do roboty. Nawet najwyższa trawa nie ma szans!

Atrakcje czekały także najmłodszych. Można było spróbować jazdy takim wiekowym rowerkiem, który nawet  w czasach mojego dzieciństwa był już starym rupieciem.

Jednak zdecydowanie największym zainteresowaniem cieszył się blaszany Moskwicz na pedały, obiekt mojego pożądania z czasów dzieciństwa, którego nie dane było mi jednak nigdy poprowadzić. Dopiero mój syn spełnił marzenie swego starego…

Publiczność dopisała. Jak szacuje Jacek, przez cały dzień wystawę odwiedziło nawet 250 osób. Niektórzy aby zobaczyć kolekcję pokonali ponad 200 kilometrów. Wiele osób przyjechało także klasykami

z czego niektóre z nich postawili na wystawie, tak jak tą piękną Osę

czy jak zwykle ciekawe rowery z silnikiem, zbudowane przez Adama Rogalę

Coś dla siebie mieli również miłośnicy tej nieco mniej pacyfistycznej historii…

Nie obyło się także bez przygód. Tomek, który zasłynął w ubiegłym roku przejechaniem całej trasy XIV Wołomińskiego Zlotu Pojazdów Zabytkowych na skuterze Jawa 50,  czyli niemal 200 kilometrów), tym razem postanowił dotrzeć na wystawę motorowerem krajowej produkcji. Romet Kadet oczywiście nie byłby sobą, gdyby kilometr przed Kobyłką się nie zepsuł. Na pokładzie VW T3 jedziemy z akcją ratunkową…

Pierwszy krok – sprawdźmy co ze świecą. Może to tylko mostek ?

Iskra jest, paliwo jest a silnik nie działa. Panie, z tego rupiecia to już nic nie będzie…

Nie traćmy nadziei! Przypomniały mi się moje zmagania z tym wrednym pojazdem sprzed ponad 20 lat, wiec proponuję… może popchniemy? Pomaga! Sinik wypluwa przez tłumik nadmiar mieszanki z cylindra i zaskakuje. Operację za chwilę musimy powtórzyć, ale do Kobyłki Kadet dociera bez trudu. Następnie jedzie do Marek i wraca do Radzymina. Da się? Da. Trzeba mieć tylko cierpliwość i… fantazję.

Wystawa okazała się wyjątkowo udana, a tłumy zwiedzających potwierdziły tylko, jak trafną była decyzja, aby zachować dom babci i pokazać  innym swoją pasję. To naprawdę budujące, że w dzisiejszych czasach pogoni za dobrami materialnymi są ludzie, którzy pragną ocalić dla następnych pokoleń cząstkę naszej przeszłości, dla których najwyższą formą istnienia wcale nie jest dwutygodniowy urlop w Chorwacji, czy wesele brata szwagra…

Więcej zdjęć z Pleneru Muzealnego na stronie Łukasza: https://rygalo.com/2019/05/12/plener-muzealny-w-kobylce/

A Muzeum Motoryzacji i Techniki w Kobyłce można zwiedzić po wcześniejszym telefonicznym kontakcie z Jackiem. Zainteresowanym podam go drogą mailową.

4 uwagi do wpisu “Dzień z motorowerem: Plener Muzealny w Kobyłce

  1. Jeszcze raz dziękuję Ekipie Ratowniczej a Jackowi gratuluję pomysłu (na życie;))!
    Pozdrawiam,
    Tomek

    PS. Jedno nie daje mi spokoju – jak to jest, że 30-40 lat temu, przejechanie wspomnianego przez Karola odcinka Komarem/Kadetem/Ogarem itp. to była codzienność, a dziś uchodzi za wyczyn? Coś przegapiłem? 😉

    Polubienie

Dodaj komentarz