Ostatnie dni upływają mi na podwórkowych pracach, związanych z przekształceniem wiaty w pełnowartościowy garaż, z którego będzie można korzystać także i zimą. Wczorajszego wieczoru udało mi się jednak wygospodarować dłuższą chwilę, którą postanowiłem wykorzystać na kolejną „wyprawę” motocyklem marki MZ. Tym razem postanowiłem odwiedzić niedaleką okolicę i kąty, w których dawno nie byłem. Scenariusz miał powstać w miarę pokonywanych kilometrów. Nie wiedziałem jednak, że wycieczka okaże się aż tak owocna…
Ruszyłem w kierunku Duczek i Nowych Grabi. Tu pośród do niedawna bezkresnych łąk co raz pojawia się nowy dom. Za postępującą zabudową kroku nie dotrzymuje jednak infrastruktura. W końcu połatany asfalt się urywa i wpadam na piaszczystą leśną drogę.
Momentalnie tył próbuje wyprzedzić przód motocykla, obejmuję więc mocniej bak kolanami i redukuję bieg do „dwójki”. Kilometr za kilometrem piach robi się coraz bardziej „piaszczysty”, aż zaczyna mi się to podobać!
Po chwili rodzi mi się kierunek podróży – jadę do Czubajowizny, a stamtąd takimi samymi polnymi drogami wrócę do siebie. Ale zaraz! Przecież po drodze będę mijał Ręczaje. Może więc sprawdzić, czy w pobliskim lesie nadal zachowały się pozostałości dawnego ewangelickiego cmentarza.
To nie żart. Nie wiele dziś osób wie, że Nowe Ręczaje (w gminie Poświętne, pow. wołomiński) wiele lat temu nazywały się… Ręczajami Niemieckimi. W odróżnieniu od Ręczaj Polskich. Pamiętajmy, że przed wojną Niemcy stanowili około 5% ogółu obywateli II RP, zatem marginalna część z nich swoje miejsce na ziemi znalazło właśnie w Ręczajach. I tak było aż do roku 1944, gdy przez te tereny przewalił się pancerny walec armii czerwonej… W każdym razie za wsią, na skraju lasu osadnicy niemieccy urządzili cmentarz. Miejsce to wiele lat temu odnalazł mój ojciec, wertujący stare mapy naszych okolic w poszukiwaniu tego typu zabytków. Pierwszy raz cmentarz odwiedziłem gdzieś w połowie lat 90-tych. Następnie próbowałem go odnaleźć w 2004 r. ale już bezskutecznie. Uznałem, że czas i czynnik ludzki zrobił swoje i wszelki ślad po cmentarzu ewangelickim, a wiec jedynym materialnym świadectwie historii Nowych Ręczaj zginął. Ot tak, życie.
Tym razem postanowiłem jeszcze raz to sprawdzić. Zaparkowałem emzetkę w dość gęstych krzakach, bo mimo, że wokół nie widać żywej duszy, umysł osoby z okolic Wołomina wszędzie dostrzega zagrożenie dla swej własności. Wokół roztaczała się piękna panorama wsi. Ruszyłem na poszukiwania!
Ale pobliski las niczym szczególnym się nie wyróżniał. Drzewa, krzewy, mech i śmieci. Typowy mazowiecki krajobraz… Ale stopniowo roślinność zaczynała się zmieniać i pośród sosen i innych brzóz dominować zaczyna akacja. A nagle zrobiło się mrocznie i jakby tak… dostojnie. Magicznie? Jest! Widzę charakterystyczne nagrobki w kształcie trumny! A więc ocalały!
Ślad historii naszej przecież tak bliskiej, bo lokalnej historii zachował się i właśnie mam go przed sobą. To naprawdę niesamowite uczucie!
Całe założenie, które odróżnia się od resztki lasu właśnie tą nietypową roślinnością, z dominującym udziałem akacji, zajmuje obszar o wymiarach około 100 na 50 metrów. Do dnia dzisiejszego zachowały się już tylko nieliczne nagrobki, które są już porośnięte w całości mchem, a przez to są całkowicie nieczytelne. Na każdym z nich rysuje się jednak znak krzyża.
Naliczyłem pięć nagrobków, a także szereg betonowych kawałków, stanowiących zapewne ślady po pozostałych grobach. W jednym miejscu znajdują się 4 nagrobki – 3 położone są obok siebie w równej odległości, natomiast jeden z nich jest wyraźnie od nich oddalony. Widać to na pierwszym zdjęciu cmentarza, które zamieściłem powyżej.
Brak jest niestety jakichkolwiek napisów, co uniemożliwia ustalenie personaliów pochowanych.
Kilkadziesiąt metrów dalej znajduje się kolejny grób, w który wrosło drzewo. Co ciekawe, tak jak wiele innych, zostało ścięte. Oceniając stan karp, miało to miejsce co najmniej kilkanaście lat temu. Dodając do tego pozostałości po zbitych i pordzewiałych zniczach, można sądzić, że do niedawna ktoś całkiem na poważnie opiekował się cmentarzem. Nowych zniczy jednak już nie ma. Opiekuna pewnie już też nie.
I kto by pomyślał, że w takim miejscu może znajdować się taki kawałek historii…
Niby cmentarz jak cmentarz. Tego typu obiektów zachowało się jeszcze całkiem sporo. Jeden z nich leży przy głównej drodze ze Szczytna do Mrągowa, w Starych Kiejkutach, pośród tak samo nieciekawych i zapomnianych krzaków jak tu, w Ręczajach. Jednak ta „nasza” nekropolia jest szczególna, stanowi bowiem namacalne świadectwo tego, że w samym sercu Mazowsza kilkadziesiąt lat temu żyli obok siebie ludzie różnej narodowości i wyznania. Cytując więc fragment definicji zabytku można z całą stanowczością powiedzieć, iż prezentowana nekropolia „stanowi świadectwo minionej epoki”. I jako taka powinna być należycie chroniona… A przypuszczam, że organy konserwatorskie nie mają nawet pojęcia o jej istnieniu. Szczęśliwie jednak cmentarz przetrwał wszystkie te lata, a cenne nagrobki nie wpadły w ręce wandali chyba tylko dlatego, że leży na takim uboczu, że nie wiele osób o nim wie. Pozostaje więc mieć nadzieję, że następne lata okażą się dla tej nekropolii i osadników niemieckich w niej spoczywających równie spokojne jak minione.
A ja będę tu wracał. 1 listopada.
3 uwagi do wpisu “Odkrywanie zabytków zabytkiem. Podróży TS-ką ciąg dalszy.”